wtorek, 31 grudnia 2013

Na dobry początek


Witajcie,


To tak na szybko kilka słów, bo trzeba się jeszcze ogarnąć przed nowym rokiem. Kiedy wyszłam miesiąc temu z kina, po obejrzeniu filmu „Wyścig” Rona Howarda, to nie pierwszy raz w 2013 roku mentalnie kopałam się w kostkę, że jeszcze nie założyłam bloga, a więc nie mam powodu, żeby o tym filmie napisać. Nie pierwszy raz, bo takich filmów, książek czy seriali (lub rzeczy naokoło) było w 2013 od groma, przed i po „Wyścigu”. 31 grudnia to najbardziej absurdalny dzień, żeby ten  błąd naprawiać… właśnie dlatego nie robię nic innego! No dobra, robię też coś innego, ale to tak ładnie zabrzmiało, tak zaangażowanie – na dobry początek.


Przy okazji – bo lepszej okazji nie będzie – życzę wam na 2014 rok zdwojoną ilość popkulturowych wzruszeń, radości i niespodzianek. Każdy dzień może przynieść coś nowego, nawet ten ostatni (roku, miałam na myśli roku). Dopiero dzisiaj w nocy dowiedziałam się np., że istnieje coś takiego jak kolor o nazwie „błękit londyński” i to jest naprawdę piękna rzecz!


A dalej co?




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz